— niedziela, 10 sierpnia 2014 —

Nuda?

Jak nuda to zapraszam :3

http://turkusovy.blogspot.com/

— sobota, 10 maja 2014 —

Co się dzieje?

Witajcie, chciałabym wam wytłumaczyć dlaczego nie dodaję kolejnych rozdziałów. Otóż przez 1,5 miesiąca nie miałam komputera, co było po prostu straszne. Po drugie straciłam wenę na tego bloga :/ Nie mam kompletnie pomysłu na dalsze losy Hermiony i Severusa :c Także zawieszam bloga na czas nieokreślony. Jeśli macie ochotę to zapraszam do siebie na dramione, które jakoś mam ochotę pisać. Jeszcze raz przepraszam.
A.M.Black

LINK do dramione

— wtorek, 4 lutego 2014 —

Rozdział 9

Wreszcie jest :D
Pisałam go w pośpiechu, więc pewnie błędy znajdziecie :C Liczę na komentarze :)
Proszę zapoznać się z zakładką SPAM, zanim zareklamujesz swój blog pod rozdziałem.
Kontakt (gg) 47803574
G-mail: pannaseveruskasnape@gmail.com

Rozdział 9


Hermiona wstała pierwsza. Spojrzała na zegar, który wisiał nad jej łóżkiem. Była trzecia w nocy. Dziewczyna zeszła na palcach do kuchni, gdzie nalała sobie wody i wypiła ją, niechlujnie wylewając na dekolt. Potrzebowała ochłody i w pewnym sensie otrzeźwienia. Znów miała straszne sny, lecz jeden szczególnie wrył jej się w pamięć.
Była w Sali, gdzie odbywało się zebranie śmierciożerców, a ona sama zasiadała po prawicy Lorda Voldemorta. Ucałowała pierścień Czarnego Pana i poczęła mówić o wszystkich planach Zakonu Feniksa.
Przypominając sobie, poczuła ból, psychiczny ból. Trzęsącymi się dłońmi wyjęła z szafki antydepresanty. Połknęła dwie porcje, od razu zrobiło jej się lepiej. Potem przyjrzała się kolejnej tabletce, cisnęła ją w kosz do śmieci.
- Nigdy więcej.- powiedziała do siebie i poszła do pokoju.
Próby ponownego zaśnięcia kończyły się niepowodzeniem. Pociąg mieli mieć dopiero po jedenastej, poza tym Hermiona była już spakowana. Dziewczyna usiadła w salonie Nory i wzięła pierwszą lepszą książkę. Zapewne Neville zapomniał ją wziąć, bo była o zastosowaniu ziół w medycynie, jednak dziewczyna zainteresowała się. Na wiele rzeczy prychała z pogardą, na przykład na życiodajną pokrzywę, która początkowo rosła w Edenie.
- Co za bzdury.- odłożyła książkę z powrotem na miejsce. Dopiero po chwili zobaczyła ognisty napis „Boskie rośliny”. Przyjrzała się dokładnie. Faktycznie, wcześniej nie zauważyła tego tytułu. Ponownie zgłębiła się w lekturę. Dopiero, gdy wszyscy zaczęli schodzić się do Nory, ta odłożyła swoją odskocznie i podeszła do stołu. Pani Weasley nałożyła jej wielką miskę jajecznicy.
- Nie zjem tyle.- protestowała Hermiona.
- A tylko spróbuj coś zostawić.- zaśmiała się Molly.
Po chwili ciepłe ręce Ginny otoczyły Hermionę. Starsza Gryfonka wymusiła uśmiech.
- Ruda, nie duś.- powiedziała wesoło.
- No już, już…- Ginny usiadła i nałożyła sobie śniadanie.
Brązowooka szybciej skończyła i poszła na górę się ubrać. Wciągnęła ciemne jeansy, błękitny sweter, a włosy spięła w rozczochrany kok. Spojrzała w lustro. Krótki uśmiech, zastąpił smutek, bo zobaczyła twarze rodziców. Zazwyczaj tego dnia żegnali się z nią, życząc udanego roku.  Smutna zeszła na dół, gdzie włożyła zamszowy płaszcz.
- A ty gdzie Miona? – spytał Harry, gdy ją mijał. – Pociąg dopiero za dwie godziny.- dodał.
- Idę się przejść.- mruknęła i wyszła, zostawiając wybrańca samego.
Spacerowała wokół grządek pani Weasley. Wsadziła zmarznięte ręce w kieszenie płaszcza. Błądziła po terenie, nie zastanawiając się, gdzie idzie. Opamiętała się za chwilę, gdy usłyszała charakterystyczne pyknięcie teleportacji. Łaskawie odwróciła głowę. Olivier, nic by ją to nie dziwiło, gdyby nie to, że ściął, niegdyś sięgające pasa, włosy. Hermiona zmarszczyła nos, zawsze tak robiła, gdy się dziwiła. Chłopak uśmiechnął się i pomachał jej dłonią. Nie zdążyła odmachać, bo zniknął w drzwiach Nory. Gryfonka wróciła do spacerowania.
~*~

Ginny była sama na parterze. Chłopcy poszli spakować ostatnie rzeczy, a mama podlewała rośliny na stryszku. Akurat zmywała naczynia, gdy usłyszała szept do ucha.
- Cześć Etna.
Podskoczyła i odwróciła się gwałtownie z nożem w ręku. Oliver od razu odskoczył.
- Spokojnie, przychodzę w pokoju, coś taka dzika? – spytał, uśmiechając się tym głupkowatym uśmieszkiem.
- Wystraszyłeś mnie.- burknęła, omijając jego spojrzenie.
Zatrzymał ją, gdy chciała wyjść z pomieszczenia. Dopiero teraz zauważyła drastyczne zmiany w jego wyglądzie, chciała dodać jakąś kąśliwą uwagę, ale odpuściła sobie.
- Był tu może ostatnio Dracon?- spytał poważnie, wiercąc ją spojrzeniem.
- N-Nie, raczej nie.- odpowiedziała, lekko wystraszona.- A teraz z łaski swojej mógłbyś mnie puścić?!
- Oczywiście, madame…
Ginny nadal udawała obrażoną i wyszła dostojnym krokiem, niestety potknęła się przy jednym schodku, na co chłopak zaśmiał się.
- Zamknij się! – warknęła.
~*~
Luna szła chodnikiem Londynu. Oczywiście, jak to marzycielka, prawie potraciłby ją samochód, jednak cudownie wybawił ją jakiś blondyn.
- Zwariowałaś! – krzyknął Draco, ciągnąc ją w głąb uliczki.- Zginęłabyś…- dodał, zadyszany.
- Może tak, może nie.- powiedziała nieprzytomnie Luna i zaczęła balansować na krawężniku. Rozłożyła ramiona i szła po równej linii, jako akrobatka w cyrku.
- Czasami jesteś niemożliwa.- zaśmiał się Malfoy i zaczął iść za dziewczyną.
- Już niczego się nie boję, zawsze służysz mi ratunkiem.- zachichotała blondynka.
Chłopak zarumienił się. Szli tak aż do samej stacji. Niestety, dobra rozmowa musiała kiedyś się skończyć. Draco zauważył kątem oka swoich koleżków, dwóch przygłupów i walniętą Parkinson. Luna skinęła głową, na znak pożegnania i podeszła do jednej z sióstr Patil. Blondyn znalazł się w miejscu, gdzie stała cała zgraja.
~*~
- Zaraz się spóźnimy! – krzyknęła pani Weasley.
Hermiona, Harry, Ginny i Ron podążali na stację King’s Cross. Prawie wszyscy przeszli przez kamienną ścianę, jedynie Hermiona jeszcze się zastanawiała. Może lepiej nie wracać? Zebrała się w sobie i zaraz znalazła się przed pociągiem. Zgubiła z oczu resztę, więc weszła do pustego przedziału. Spojrzała za okno, zobaczyła setki rąk, które machały do swoich pociech. Zasłoniła żaluzje. Odetchnęła z ulgą. Podskoczyła, gdy do jej przedziału wtargnął Ron.
- Szukałem cię…- zaczął.
- Zgubiłam was w tłumie.- odpowiedziała, szukając czegoś w magicznym woreczku.
- Mogę?! – wskazał na miejsce. Hermiona skinęła głową i chłopak usiadł.
- Cholera, zapomniałam książki…- szepnęła do siebie, gramoląc ręką w woreczku.
- Będziesz miała ich tysiące w szkole. – przyznał Ron, na co uśmiechnęła się.
- Masz rację, a gdzie reszta? – spytała, siadając naprzeciwko rudzielca. Wybaczyła mu, jego grubiańskie zachowanie i znów mogli być przyjaciółmi.
- Ginny siedzi z Luną, a Harry rozmawia z Deanem.
- Myślę, że to będzie najgorszy rok w Hogwarcie, wojna zbliża się nieubłagalnie. – dziewczyna odgarnęła brązowy kosmyk włosów za ucho.
- Tak, podsłuchałem z Harry’m, że Voldemort planuje bitwę za rok.- powiedział cicho Ron.
- Co ?!
- Ciszej, potem ci wszystko opowiem, teraz chodź do dziewczyn.
~*~
Wielka Sala napełniała się stopniowo, Hermiona nie mogła skupić się na mowie Dumbledore’a. Słowa Rona biły się w jej głowie. Jak to możliwe? Już za rok? Trzeba się dobrze przygotować na to, co nadchodzi.
- Harry.- szepnęła, szturchając go łokciem.
- Co? – spytał, niechętnie przerywając dyskusję z Ronem.
- Trzeba reaktywować Gwardię. – powiedziała stanowczo.
- Faktycznie, też o tym myślałem. – stwierdził.
- Pokój życzeń odpada, pilnują go, więc gdzie będziemy ćwiczyć? – spytała Ginny, siedząca obok Hermiony.
- Cicho. – burknął Ron, gdy zobaczył grupkę Puchonów, którzy przysłuchiwali się im.
- Dokończymy rozmowę w naszym pokoju o północy.- powiedziała Hermiona i wyszła z Wielkiej Sali.
Dzieliła pokój tylko z Ginny, także mogli tam spokojnie rozmawiać. Rozmyślała, idąc w stronę biblioteki. Nagle wpadła na kogoś.
- Jak leziesz Granger!- warknął na nią Mistrz Eliksirów, zbierając papiery z ziemi.
- Przepraszam, zamyśliłam się. – powiedziała, podając kartki.
- Gryffindor traci pięć punktów. – obrzucił ją jadowitym spojrzeniem.
Hermiona prychnęła. To absurd, przecież przeprosiła, pomogła. Co za kretyn!
- Kolejne pięć, Granger pamiętaj, że wasza trójca ma dzisiaj oklumencje o dwudziestej. – dodał, odchodząc.
- Oczywiście, wyżyjesz się na nas, może ulży.- powiedziała do siebie i poszła.
Pomieszczenie biblioteki nie zmieniło się nic. Podeszła do działu zielarskiego i szukała książki, którą czytała rano, w Norze. Dopiero teraz odczuła, że jest trochę zmęczona.
- Ani śladu Boskich Roślin. – mruknęła i wyszła z zakątka regałów. Natknęła się na Dracona, o dziwo był sam.
- Cześć.- szepnęła cicho, gdyż nie chciała zdradzać, nawet książkom, że są przyjaciółmi.
- Hej, widziałaś może Lunę? – spytał, niby to przypadkiem, przechodząc obok.
- Poszukaj w Zakazanym Lesie.- poradziła Gryfonka.
- Faktycznie, nie pomyślałem, dzię…- w tym momencie do biblioteki weszła Pansy Parkinson.
- ZJEŻDŻAJ SZLAMO! – krzyknął Draco, jego oczy przepraszały ją z całego serca. Mrugnęła na znak, że rozumie.
- Zamilcz fredko.- rzuciła na pożegnanie i wyszła pośpiesznym krokiem.
~*~
- Luna, jak myślisz, kiedy będzie następne zebranie Zakonu? – spytała Ginny, gdy szły obok grządek Hagrida.
- Kiedy przyjdzie czas.- odpowiedziała nieprzytomnie blondynka.
- Trzeba reaktywować Gwardię, lecz nie mamy gdzie ćwiczyć, może ty masz jakiś pomysł? – Ginny rzuciła kamyczek w pobliskie drzewo.
- Pomyślę nad tym, podoba ci się Oliver? – spytała blondynka, uśmiechając się do ognistowłosej.
- Co?! On?! Nie! – protestowała Weasley.- Ja nawet nie wiem jak on ma na nazwisko…
- Malfoy. – odpowiedziała Lovegood, wesołym tonem.
- Eeee, co?
- Oliver Malfoy, kuzyn Dracona. – wytłumaczyła marzycielka.
- No pięknie…

 ___________
 Nie chcesz dać komentarza? Hmmm... jesteś pewny?!

— niedziela, 26 stycznia 2014 —

Informacje :)

Witajcie kochani :) Z tej strony Alice M. Black, mam dla was kilka wiadomości.
Na początek chcę was bardzo przeprosić za to, że rozdział 9 nadchodzi bardzo powoli. Niestety, powód jest jeden, albowiem "brak czasu". Nie mogę w pełni poświęcić się swojej pasji, jaką jest pisanie, przez szkołę, obowiązki, rodzinę. Spróbuję wyskrobać coś co minimalnie przypominałoby "rozdział".
Po drugie założyłam drugiego bloga :) Jest to bardziej realistyczne opowiadanie, takie tam pierdoły, miłość, itp. http://auraciemnosci.blogspot.com/

+ Widzicie, blog ma nowy szablon *.* Kocham go <33
Niedługo pojawią się zakładki "spam" i "bohaterzy" :3

Mam dla was wiadomość, coś ważnego wydarzyło się w moim życiu. Zaczęłam pisać książkę! Całkiem mi idzie :) Mimo, że mam tylko 15 lat (w marcu), to mam nadzieję, że się uda :D
To dzięki wam, kochani ;*

Chcę gorąco podziękować:

- Always
- Tenebris
- Krukonce
- Aurelii Volturi
- Enid44 ( szczególnie za "To po prostu chce się czytać" <- jakoś te słowa do mnie dotarły :D)
- zwariowanej Smaffi

Dziękuję wam za to, że jesteście ze mną :)

Blog ma już 5 miesięcy :D Jak ten czas upływa ;(

Tak bardzo się cieszę, że natrafiłam na ludzi, którzy ukształtowali moją pasję, całą "mnie".

— niedziela, 22 grudnia 2013 —

Rozdział 8

Hej : ) W słowie wstępu, chciałabym was przeprosić, za tak długie oczekiwanie na rozdział, ale dużo się działo.
1. Trzeba żydzić o lepsze oceny na półrocze.
2. Byłam na koncercie Black Veil Brides.
3. Przygotowania do świąt.

A co do świąt...


Chciałabym wam życzyć ciepłych, miłych świąt Bożego Narodzenia. Spędźcie ten czas jak najlepiej. Mam nadzieję, że mikołaj będzie dla was dobrotliwy. Także tego, dobrego jajka, Pfuu...dobrego karpia i widzimy się z rozdziałem 9 już po Nowym Roku.




Dziewczyna wstała z łóżka, wyjrzała za okno i zobaczyła najprawdziwszy śnieg. Przecież było lato, ciepła końcówka lata. Usłyszała pukanie do drzwi, po chwili weszła Livian.
Granger odwróciła się do przybyłej. Już otworzyła buzię, aby zadawać pytania, ale dziewczyna uciszyła ją gestem.
- Najpierw coś zjesz.- Uśmiechnęła się i Hermiona zobaczyła, lewitującą tacę z jedzeniem.
- Możesz mi powiedzieć, jaki jest dzień?- Wychrypiała orzechowo oka.
- Jest piątek, 27 sierpień, jesteśmy pod Alpami, stąd opady śniegu.- zachęciła ręką Gryfonkę, aby skosztowała kanapki. Dziewczyna wchłonęła ją bardzo szybko, popiła sokiem i już zaczął się słowotok:
- Kim jesteś? Dlaczego mi się śnisz? Dlaczego ja jestem tu, a nie w Norze? Co się stało wczoraj? Co z Severusem, to znaczy Snape’m?
- Spokojnie, powoli. Jesteś moją kuzynką, Hermiono. Nora jest czasowo niedostępna. Wczoraj śmierciożercy dowiedzieli się o całej akcji ze zdobywaniem sojuszników. O Severusie nie mam wieści, prawdopodobnie jest na zebraniu.- Powiedziała wyraźnie i spokojnie.
- Jak to jesteś moją kuzynką? Moja mama nie miała rodzeństwa…
- Hermiono, twoja mama, prawdziwa mama, zmarła rok po twoich narodzinach…
Te słowa zabiły Granger od środka.
~*~

- Jak mogłeś doprowadzić moją córkę do takiego stanu? – Wykrzykiwała pani Weasley.
- Ginewra Weasley sama wzięła. – Śmiał się pod nosem.
- No, ale jakbyś ją spuścił z oczu to ktoś mógłby wykorzystać jej niepoczytalność! Czym ty myślałeś! Głową na pewno nie !
- Pilnowałem pani córki jak tylko się dało, przysięgam, że przy mnie nie stanie jej się nigdy krzywda! – Powiedział.- Gdybyśmy wracali natrafilibyśmy na bandę Śmierciożerców!
Ginny nadsłuchiwała kłótni zza rogu ściany. Mało pamiętała z ostatniej nocy, za to obudził ją ogromny kac. Z każdym krzykiem matki dziewczynę targały dreszcze bólu. Będzie miała szlaban, na cały rok szkolny.
- To cię nie usprawiedliwia! – Wywrzeszczała  Molly.
- Świetnie…- Szepnął i wyszedł z nory, trzaskając drzwiami. Ginny usłyszała pyknięcie teleportacji.
~*~
- To jakieś kłamstwo! – Krzyknęła brązowowłosa.
- Sama zobacz.- Wyciągnęła fotografie.- Mama i Elizabeth chodziły razem do Beauxbatons.

- To nieprawda! Wszyscy mnie oszukujecie! – Hermiona wybiegła z pomieszczenia, a następnie udała się na zewnątrz.
Zobaczyła góry i las, pobiegła w stronę drzew. W szoku nie zwróciła uwagi, że jest ubrana jedynie w bluzkę i jeansy. Po dwudziestominutowym biegu przystanęła i oparła się o wielki świerk. Łzy napełniły jej brązowe oczy. Przysiadła na puszystym śniegu, który ochładzał jej zmysły. Jeśli to prawda, to znaczy, ze wszyscy ją okłamywali, od zawsze. Ta kobieta, była tak podobna do niej samej. To niemożliwe.
Hermiona siedziała przez godzinę otępiała. Myśli kołowały jej się oraz mieszały. Była na przemian zła i smutna. Zamknęła się w sobie ostatecznie. Nawet nie było jej zimno. Stała się pusta. Nie zauważyła, gdy podeszła do niej czarna postać. Był to Severus Snape. Dziewczyna nie podniosła wzroku, nie chciała.
- Granger…- na chwile podniosła wzrok i zobaczyła na twarzy Severusa mieszankę emocji. Hermiona zauważyła fiolet pod jego okiem. Zapewne to też jej wina. Śmierć rodziców, przybranych czy nie, była jej winą. Gdyby wtedy została w domu. Mogłaby ich obronić.
- Czy możemy już wrócić? – Spytała, a na jej twarz wpłynęła kryształowa łza.
- Tak.- Odpowiedział.
Dziewczyna podniosła swoje zdrętwiałe ciało. Lekko się zachwiała. Mistrz Eliksirów wyciągnął ku niej ramię. Zamknęła oczy i zaraz była w Norze. Wylądowała w ramionach Ginny, która utuliła ją. Brązowowłosa skinęła wszystkim na powitanie i wyszła razem z rudą do ich wspólnego, starego pokoju.
- Mam tego wszystkiego dosyć.- Szepnęła starsza Gryfonka.
- Wiem, Hermiona, chcesz zostać sama? – Spytała ruda, dobrze znała swoją przyjaciółkę.
- Tak, muszę to wszystko przetrawić.
Ginny wyszła z pokoju. Zeszła na dół do kuchni, gdzie była Luna, jej mama i postrach Hogwartu.
- Niech zażywa to dwa razy dziennie. – Severus podał Molly opakowanie buteleczek.
- Co to jest? – Spytała zaciekawiona Ginny.
- Antydepresanty. – Odpowiedział, po czym wyszedł z domu rodziny Weasley i teleportował się.
Mama nie odzywała się do rudej za ostatni wybryk, a Luna zajmowała się zaległą pracą domową, więc Ginny czuła się osamotniona. Słońce powoli zniżało się ku zachodowi, więc Gryfonka postanowiła wyjść na zewnątrz. Spięła ogniste kosmyki w ciasny kok, ubrała sweter i wyszła.
Usiadła przy grządkach, zauważyła Hermionę, która siedziała zwinięta na parapecie.
- Wszystko się wali.- Powiedziała, sama do siebie i rzuciła kamykiem w rynnę. Zaczęła zastanawiać się nad sobą i otaczającym ją światem. Temat jej myśli zszedł na Olivera. Spił ją, nic jej nie zrobił, odprowadził bezpiecznie do domu, przekonał do whiskey. Tak, definitywnie można mu ufać. Człowiek, który zaprzątał jej myśli, właśnie teleportował się przed Norę.
- Cześć Etna.- Rzucił i zanim zdążyła odpowiedzieć, wszedł do domu. Zerwała się i pobiegła w stronę chłopaka. Usłyszała tylko „przyszedłem po resztę rzeczy…”.
- Uciekasz już? – Spytała, wchodząc do pokoju, który zajmował.
- Tak, twoja mama, niezbyt za mną przepada, a ja nie chcę być kłopotem.
Mówił suchym tonem, nie patrząc Ginny w oczy. Zaczęło ją to irytować.
- Dlaczego tak się zachowujesz?- Krzyknęła, łapiąc go za ramię i odwracając gwałtownie w swoją stronę.
- Posłuchaj, nie znasz mnie, tamtego nie było, to było tylko zadanie od Dumbledore’a, źle zrobiłem. Przepraszam.
- Nic nie rozumiem.- Odpowiedziała ruda.
- Tym lepiej, Etna.- To były ostatnie słowa, które usłyszała, bo chłopak zerwał się i wyszedł.
- Kretyn.
~*~
- Boli?
- Przestań, bierz się do roboty.
- Nie moja wina, ze cię tak załatwili.
- Należało mi się.
- To, czemu na mnie warczysz?
- Bo lubię.
Dyskusja, Pomfrey i Snape’a, trwała już od pięciu minut. Mistrz Eliksirów miał całe posiniaczone żebra, od licznych uderzeń, a pielęgniarka starała się usunąć ślady i ból.
- Co z Granger? – Spytała, Poppy.
- Jest w szoku, nagle przychodzi dziewczyna i „tada” jesteś adoptowana, a twoja matka była czarodziejką.- Powiedział, ironizując.
- Może spróbowałbyś z nią pogadać?
- Daj mi spokój, mam swoje problemy.- Warknął Severus, krzywiąc się z bólu.
- A jednak uwarzyłeś dla niej te eliksiry…
- Skończyłaś już?!
- Gotowe, nie szarżuj zbytnio, Severusie.


~*~
Hermiona usłyszała pukanie do drzwi. Z nich wyłoniła się Ginny, niosąc tacę ciastek i wody, zabarwionej na zielony kolor.
- Nie zrobię żadnego głupstwa, nie trzeba mi leków. – Odparła, doskonale wiedząc co to za płyn. Jej wzrok powrócił ponownie do jakiegoś punktu za oknem.
- Wiem, ale to uspokaja, mi pomogło, wzięłam jedną porcję.- Stwierdziła ruda. Hermiona dobrowolnie wzięła szklankę i opróżniła ją.
- Z jakiego powodu brałaś ten eliksir?- Spytała, bursztynowo oka.
- Wszystko jest nie tak jak trzeba. Te tajemnice, wszystko poukrywane. Nie rozumiem,  dlaczego…
- Też się nad tym zastanawiam.- Hermiona, zrobiła miejsce Ginny.
- Niedługo rozpocznie się szkoła. W pewnym sensie odpoczniemy. – Przyznała Weasley.
- Jeśli dożyjemy…




Kontakt : 47803574 (można pogadać, zapytać się kiedy rozdział itp.)



Komentujcie, nawet jeśli nie macie konta Google. Liczę na was ;*

— sobota, 23 listopada 2013 —

Rozdział 7

Hej miśki ;* Wczoraj byłam na premierze WPO, wszystkim gorąco polecam ! Słuchajcie, w tym rozdziale pojawi się dziewczyna, o której śniła Hermiona, jak myślicie, kto to może być? Na końcu wstawię wam gif'a z wyglądem ;pp
Jeśli będzie dużo komentarzy to rozdział 8 pojawi się szybciej : D

+ Jeśli chcesz być informowany/a o następnych rozdziałach lub chcesz pogadać to ->47803574 (gg)
~ Alice



- Nie ma czasu, Granger. - Chwycił jej dłoń i zaraz znaleźli się na paryskiej uliczce. - A teraz słuchaj…

Hermiona stanęła jak wryta i czekała na polecenie profesora Snape’a.

- Pójdziesz teraz do tego Kruma i przekonasz go do przejścia na naszą stronę.- Powiedział powoli, aby dziewczyna przyjęła to do wiadomości.

- A pan tu, po co?

- Po to, żeby ten bułgarski gniot nic ci nie zrobił, będę siedział na tej ławeczce.- Wskazał miejsce przed restauracją. Hermiona skinęła głową i ruszyła w stronę restauracji.
 Mistrz Eliksirów dopiero teraz zwrócił uwagę na jej wygląd.

- Wreszcie zrobiła coś z włosami, chwała Merlinowi.- Powiedział do siebie i usiadł na ławce.

Wyglądał zupełnie jak normalny, przeciętny mugol. Teraz mógł spokojnie widzieć Hermionę i Kruma przez oszklone ściany restauracji La’Marine.
Hermiona weszła do przytulnego wnętrza, wszyscy byli ubrani bardzo elegancko. Na środku lokalu był olbrzymi parkiet, na którym tańczyło kilka par. Muzyka była nastrojowa i spokojna. Jeden kelner podszedł do Hermiony, zabrał jej płaszcz i zaprosił gestem ręki do stolika. Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu kolegi, jednak jeszcze go nie było. Poczuła się źle, będzie musiała na pewno udawać jakieś uczucia wobec Wiktora, nie chciała tego, poza tym nic do niego nie czuła. Wtedy w Hogwarcie to było chwilowe, ulotne uczucie, tak bardzo chciała, aby zostali przyjaciółmi. Spojrzała za okno, wzrokiem natrafiła na Mistrza Eliksirów, uniósł brew w pytającym geście, Hermiona kiwnęła głową, dając znak, że wszystko w porządku.
W tym momencie pojawił się Krum. Obaj wytrzeszczyli na siebie oczy. Chłopak był dobrze zbudowanym mężczyzną, jego twarz nabrała ostrych rys.

- Cze-Cześć.- Wydukała.

- Witaj Hermiona-nina.

Dziewczyna zaśmiała się wesoło, poczuła się tak jak kiedyś. Ciepło wypełniło ją całą, miała wielką nadzieję, że zostaną przyjaciółmi razem z Wiktorem. Pochylił się nad nią i pocałował w policzek. Hermiona zarumieniła się. Chłopak usiadł naprzeciwko niej.

- Pięknie wyglądasz, no opowiadaj, co u ciebie.- Zaczął. Dziewczyna opowiedziała mu krótko o swoich przygodach, pomijając śmierć rodziców, potem delikatnie zeszła na sprawy Zakonu.

- Potem o tym porozmawiamy, zatańczysz? – Spytał, uśmiechając się. 


***

Ginny wyszła na zewnątrz budynku. Była zażenowana sytuacją, w której się znalazła. Zrobili z niej jakąś satanistkę! Stała się dziwadłem! Już ona da popalić temu Dumbledore’owi, ciekawe jak on czułby się przyodziany w czarną, długą suknie, z włosami sterczącymi na wszystkie strony świata i ustami koloru nocy.
- Co za idiota! – Powiedziała, idąc alejką.
- To do mnie?- Spytał chłopak, wychylając się zza drzewa.
Ginny aż podskoczyła. Spojrzała na Olivera z niesmakiem.
- Może tak, może nie.- Odpowiedziała, składając ręce na piersi.
- Wyglądasz…inaczej.- Stwierdził po chwili, a na jego ustach pojawił się drwiący uśmieszek.- Jak prawdziwa Gotka. Ruda poczerwieniała ze złości.
- Świetnie. Może powiesz mi, co tu robisz?
- Będę pilnował, aby nie stała ci się krzywda.- Powiedział, podchodząc bliżej.
- Nie jestem dzieckiem, sama potrafię o siebie zadbać.- Podniosła dumnie brodę.
- Ciekawe czy wiesz, gdzie masz iść…
- No dobrze, dobrze, idźmy już, chcę to mieć za sobą.- Skończyła.


***

Hermiona i Wiktor wirowali na parkiecie, dziewczyna od czasu do czasu zerkała w stronę Mistrza Eliksirów. W końcu mężczyzna pochylił się nad nią, aby ją pocałować, dziewczyna w szoku odepchnęła go. Krum przybrał ostry wyraz twarzy. W tym samym czasie wszystkie szyby zamieniły się w proszek, a do pomieszczenia teleportowało się z pięciu Śmierciożerców. Hermiona nie czekając na nic rzuciła się w stronę wyjścia. Pogubiła swoje szpilki, które utrudniały jej bieg. Słyszała wrzaski ludzi. Na środku uliczki zatrzymała się nagle. Powinna wrócić, walczyć, pomścić śmierć rodziców. Świat wirował jej w głowie, słowa obijały się o kości czaszki.
- Uciekaj idiotko! Biegnij!- Usłyszała znajomy głos Severusa, który był po Eliksirze Wielosokowym i natychmiast się ocknęła. Było jednak za późno, jeden Śmierciożerca zaczął ją dusić. Nagle poczuła, że jednak uścisk słabnie, a ciało opada na bruk.
- Szybciej! Chodź tutaj!- Powiedziała dziewczyna, wychylając się zza budynku.
Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. To była jej dziewczyna ze snów. To jej głos, jej twarz. Postać zniknęła za rogiem, brązowowłosa pobiegła za nią.
- Chodź za mną…- szeptała śniona i zaraz znikała za kolejnym rogiem. Potem była tylko głucha ciemność.
***
- Myślałam, że będzie gorzej.- Zaśmiała się, Ginny, wychodząc do Olivera.
- Ciekawe jak radzi sobie Hermiona?
- Mam nadzieję, że dobrze się bawi.- Powiedziała ruda.
- Może masz ochotę gdzieś pójść?- Spytał Oliver.
- W tym stanie? Zobacz jak ja wyglądam!- Burknęła, oburzona. Naprawdę miała ochotę gdzieś wyjść, ale nie, jako strach na wróble lub zombie.
- Zaufaj mi, będzie świetnie.- Wyciągnął ramię w jej stronę.
Za chwilę byli już przeteleportowani przed jakimś klubem nocnym. Zza drzwi dobiegała metalowa muzyka.
- Co my tu robimy?- Spytała, marszcząc brwi. Po chwili weszli do środka i uszy Ginny doznały szoku. Ciężka, metalowa muzyka rozbrzmiała w jej głowie. Nie, tylko nie to! Oliver pociągnął ją bliżej sceny. Stawało się coraz głośniej. Dziewczyna obserwowała dziwnie ubranych ludzi, wpasowała się w tłum.
- Jak ci się podoba?- Spytał, przekrzykując muzykę.
- Jest całkiem nieźle…- po chwili Ginewra rozluźniła się i całkiem dobrze się bawiła.

***

Powieki przestawały ciążyć i Hermiona ujrzała sufit z ciemnego drewna. Był już wieczór, dziewczyna zobaczyła ogniste języki na ścianie. Po drugiej stronie był duży kominek, który ocieplał wnętrze. Podniosła się powoli do pozycji siedzącej. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Granger dotknęła swojej szyi, poczuła mocny ból. Wspomnienia powoli docierały do jej głowy, niosąc falę bólu. Nie widziała gdzie jest, może w domu samego Lorda Voldemorta. Drzwi skrzypnęły i do pomieszczenia wlała się smuga światła. Dziewczyna o miodowych, falujących włosach weszła do pokoju, trzymając w dłoniach tacę z jedzeniem. Ta sama, która śniła się brązowookiej od początku sierpnia.
- Pomyślałam, że zgłodniałaś.- Hermiona usłyszała jej melodyjny, lekko chrapliwy głos. Nadal nie mogła powiedzieć ani słowa, może z szoku, a może z bólu szyi.- Nic nie mów, jesteś tu bezpieczna, nie zrobię ci krzywdy.- Usiadła na skraju łóżka.
- Jak się nazywasz?- Wychrypiała Hermiona, poczym chwyciła się za gardło.
- Nic nie mów. Nazywam się Livian Foxly i jestem z Zakonem, wypij to.- Podsunęła łyżeczkę do jej ust. Brązowooka połknęła płyn. Poczuła słodki smak miodu, który oblewał jej gardło. – A teraz śpij, przyjdę rano.- Nakryła ją kołdrą.
Dziewczyna po ziołowym leku zasnęła momentalnie.
Jak myślisz? Dlaczego ich zamordowałem? Nie masz nikogo. Jesteś naczyniem, do którego można wlać, co się chcę. Jesteś niczym, Hermiono.
Gryfonka obudziła się z krzykiem. Twarz węża, którą zobaczyła w śnie zdruzgotała ją. Jeśli on włamał się do jej umysłu? Może to jej wytwór wyobraźni? Dziewczyna wstała z łóżka, wyjrzała za okno i zobaczyła najprawdziwszy śnieg. Przecież było lato, ciepła końcówka lata. Usłyszała pukanie do drzwi, po chwili weszła Livian.






Ps. Jeśli nie masz konta Google to nic, jest opcja dodania anonimowego komentarza i wtedy możesz się jakoś podpisywać ;) Pamiętaj, ze komentarz to szybciej dodany następny rozdział ;pp

— sobota, 9 listopada 2013 —

Rozdział 6 + przeprosiny

Hej ;* Na wstępie bardzo przepraszam, że zaniedbałam blog. Dużo się działo, ale wyjaśnienia będą w innym poście.
Teraz zapraszam na rozdział 6, który zbetowała kochana Dominika : D 
+ Na dole macie zdjęcia wyglądu Hermiony, Ginny i Evolet : ) Miłego czytania.
~ Alice.
KONTAKT ZE MNĄ: (gg) 47803574 (jeśli chcesz być informowany/a o następnych rozdziałach to napisz do mnie.)





Dziewczyny zeszły na śniadanie do kuchni. W pomieszczeniu żwawo krzątała się Molly, przygotowując tosty dla Hermiony oraz owsiankę dla Ginny. Ruda nie wyspała się dobrze, bo raz po raz jej głowa miała zetknięcie ze stołem. Była bardzo śpiąca, co chwile jej dialog przerywało długie ziewnięcie. Dopiero, gdy do kuchni wparował półnagi Oliver dziewczyna jakby cudem orzeźwiła się. No tak, widok jego dobrze zbudowanego ciała przyciągnęło uwagę „Etny”.
- Dzień dobry! –Powiedział donośnym głosem. - Niestety, moja walizka jakimś dziwnym trafem zniknęła, a tam miałem ubrania. -Wytłumaczył, widząc wzrok pani Weasley.
- Już, zaraz ci coś przyniosę. -Powiedziała gospodyni i zniknęła na dębowych schodach.
- Owsianka? To da się jeść? –Spytał z niesmakiem, przysiadając się do stołu.
- Uwierz, lepsze niż zupa z kota. -Warknęła Ginny. Nie lubiła, gdy ktoś krytykował zdrowy styl odżywiania.
- To, że jestem metalem nie oznacza, że zjadam te worki na kłaki. -Odpowiedział, widząc dziwne spojrzenie brązowowłosej.
- Może zakończmy tę dyskusję? -Zaproponowała Hermiona i chyba reszta się zgodziła, bo nikt do końca śniadania się nie odezwał.
Dziewczyny pożegnały się z wszystkimi i wyszły na podwórko, aby teleportować się wprost do Paryża. Hermiona cieszyła się, że odwiedzi miasto, w którym niegdyś była. Niestety wiązało się z tym, że przypomni sobie rodziców, a co za tym idzie - ich krwawą śmierć. Obie zdziwiły się, że czekał na nich Oliver oraz, postrach Hogwartu - Severus Snape.
- A pan, co tutaj robi?! –Spytała wrednym tonem, Hermiona.
- Stoję. -Odpowiedział spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
- Widzę, ale…
- Jadę do Paryża. -Dokończył, czując, jakie zada pytanie.
- Po co?
- Po jajco! Nie powinno cię to obchodzić. -Skończył.
Po chwili dołączyły do nich Fleur, Luna, Lavender oraz Cho. Ostatnia z nich została potraktowana złowrogim spojrzeniem pewnej ognistowłosej niewiasty.
Nagle zjawił się Dumbledore, obdarzając ich ciepłym uśmiechem.
- Czas ruszać w drogę. Dziewczęta, dalsze wskazówki dostaniecie w domu Vilies, jeśli wiecie jest to…
- Dom Wili. -Dokończyła Hermiona, nie mogąc się powstrzymać.
- Właśnie. Teraz was tam teleportujemy. Ja wezmę pannę Chang i Brown, ty Oliver weźmiesz Ginny i Fleur, a Severus pannę Granger. -Powiedział radośnie.
Brązowowłosa chwyciła remie Mistrza Eliksirów, poczuła charakterystyczne szarpnięcie w pępku i po chwili była już na miejscu. Jej oczom ukazał się piękny zameczek. Wielka, stara fontanna była pokryta wonnymi liliami, które otulały zmysły Hermiony. Wiele ostrych wieżyczek przecinało błękitne niebo. Dziewczyna zachwycała się tym widokiem aż do chrząknięcia pewnej kobiety. Ocknęła się i zobaczyła, że dziewczyny są już na miejscu. Orzechowo oka spojrzała na istotę, która wybudziła  ją z transu ekscytacji tym pięknym miejscem. Kobieta miała jasne, prawie białe włosy, które spływały falami na jej szczupłe ciało. Magiczne oczy, w kolorze srebrnego morza, wpatrywały się w nowoprzybyłe dziewczyny.
- Witajcie! Fleur, przedstawisz mnie? –Spytała, uśmiechając się promiennie.
- Ocziwiści ciociu. To jest Lavender, Ginny, Cho, Luna i Hermiona. Dziewczyny to jest moi cioci, Evolet. –Zaszczebiotała Fleur, nadal krzywdząc angielski.
- Zapraszam, wejdźcie do środka. -Wskazała ręką wielkie, mosiężne drzwi. Tkwiły na nich wyżłobione runy, którym Hermiona nie zdążyła się dokładnie przyjrzeć.
Weszły do obszernego holu. Ujrzały wiele dziewczyn, różnych narodowości, wszystkie były bardzo piękne. Nie mogły długo obserwować ich, ponieważ za moment znalazły się w dużym pomieszczeniu ze ścianami luster i stolikami, wyposażonymi w przeróżne rzeczy do pielęgnacji ciała i włosów.
- Znajdujecie się w domu Wili, od setek lat jest to schronienie dla naszej rasy. Nasz klan żyje w przyjaźni z Dumbledorem, dlatego postanowiłam pomóc wam w tej misji. Po pierwsze musicie przekonać pewnych ludzi do przejścia na waszą stronę. Zaczniemy od metamorfozy. –Powiedziała kobieta.
Ginny dopiero teraz zauważyła, że nie ma Olivera, ani Snape’a, ani Dumbledore’a.
- Gdzie pozostali? -Spytała, rozglądając się dokładniej.
- Och, mężczyznom nie wolno przekroczyć progu Vilies, to grozi śmiercią. -Uśmiechnęła się, przypominając sobie próby nieszczęśliwych kochanków. - Musicie wyglądem odpowiadać swoim eeem… przyszłym partnerom? -Dziewczyny zrobiły dziwne miny. - Hmmm… nie tak to miało zabrzmieć, no, ale nie ważne, do roboty! -Wypowiadając to, do pomieszczenia wpadło kilka dziewcząt. Hermiona dostała stanowisko, a przemieniać miała ją Evolet.
- Zobaczmy, co tutaj mamy… -Mruknęła dokładnie obserwując Hermionę.
- Nie ma się czym zachwycać, nie jestem tak ładna jak ty. -Stwierdziła brązowowłosa.
- To nasze przekleństwo, dałabym wszystko, aby nie być sobą.
- Dlaczego?! –Spytała Hermiona, sama chciałaby być tak piękna jak ta Wila.
- Bo stuprocentowe Wile nie potrafią kochać, nie wiemy czym jest miłość, przyjaźń, po prostu nie czujemy.
Brązowowłosa posmutniała. To było przykre. Nie dałaby sobie rady bez przyjaźni, miłości, dobra. Evolet jeszcze chwile przyglądała się Gryfonce, po czym przemówiła:
- Masz piękne rysy twarzy. -Stwierdziła, unosząc lekko głowę Hermiony. Dziewczyna spojrzała w lustro, jednak nie dostrzegła tego, co mówiła jej Wila. - Do tego te oczy. Jesteś naprawdę śliczna, jednak chciałabym zmienić włosy. Chciałabyś, aby były proste?
- Marze o tym, jednak wszystkie próby skończyły się fiaskiem. -Powiedziała, zrezygnowana, patrząc groźnie na swoje loki, które sterczały w cztery strony świata.
- Mam na to radę. -Delacour posadziła ją na krześle przed lustrem. Granger ujrzała Ginny, którą zajmowała się jakaś szatynka, dyskutowały o czymś.
Hermiona przeszła kilkugodzinną terapię dla włosów. Evolet zdziałała cuda. Jej włosy miały kolor czekolady, były proste, do tego miękkie i lśniące. Dziewczyna przyglądała się sobie przez około godzinę, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Stała się piękna. Kilkukrotnie dziękowała pani domu.
Dziewczyny dostały pokój w jednej z wież. Wszystkie zachwycały się fryzurą Hermiony. Również Ginny ślicznie wyglądała, jej twarz nabrała śmietanowej barwy, a włosy lekko ścieniowało.
- Ciekawe kogo dostanę, ty masz szczęście, Krum bardzo cię lubi. -Stwierdziła ruda, siadając koło brązowowłosej na parapecie.
- Ehh… pięknie tu, prawda? -Szepnęła, patrząc na wieczór za oknem.
- Prawda.
- Widzieliście tego Olivera? Ciacho jak nic. -Powiedziała Cho, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie wytrzymam z tą chińską… -Na usta Ginny cisnęło się dużo przymiotników, ale dała sobie spokój.
- Um, Cho, z kim idziesz na spotkanie? -Spytała Hermiona, z ciekawości.
- Wiem tylko, że interesuje się urodą azjatycką. -Powiedziała, kładąc się na łóżku.
Dziewczyny wstały rano, zjadły śniadanie, potem do południa przechadzały się po posiadłości. Nadszedł czas przygotowań. Dziś na spotkania wychodziły Ginny i Hermiona. Brązowowłosa została delikatnie umalowana, Evolet nie chciała, aby jej świeżość i naturalność zginęła pod warstwą pudru. Włożyła czarną, marszczoną sukienkę, która sięgała jej do pół uda. Włosy zostały luźno puszczone na ramiona. Do tego skromna biżuteria i dziewczyna była gotowa.
Hermiona zdusiła okrzyk, ujrzawszy Ginny. Dziewczyna była zrobiona na jakąś czarną wdowę. Ruda miała wymalowane usta czarną szminką, do tego suknia z dekoltem na plecach.
- Nic nie mów. -Powiedziała Ginny, chowając twarz w dłoniach.
- Hermiona, szybko! Jesteś już spóźniona! -Powiedziała Evolet i szarpnęła ją do wyjścia.
- Ginny! Trzymaj się!
Brązowowłosa wyszła za bramę i ponownie zdziwiła się, gdy zobaczyła Mistrza Eliksirów, do tego w dresowej bluzie i jeansach.
- Co pan tu…

- Nie ma czasu, Granger. -Chwycił jej dłoń i zaraz znaleźli się na paryskiej uliczce. - A teraz słuchaj…





Hermiona po metamorfozie.

Oliver <33 *.*

Ginny wystylizowana na spotkanie.



Evolet