Hej ;* Na wstępie bardzo przepraszam, że zaniedbałam blog. Dużo się działo, ale wyjaśnienia będą w innym poście.
Teraz zapraszam na rozdział 6, który zbetowała kochana Dominika : D
+ Na dole macie zdjęcia wyglądu Hermiony, Ginny i Evolet : ) Miłego czytania.
~ Alice.
KONTAKT ZE MNĄ: (gg) 47803574 (jeśli chcesz być informowany/a o następnych rozdziałach to napisz do mnie.)
Dziewczyny zeszły na śniadanie do kuchni. W pomieszczeniu
żwawo krzątała się Molly, przygotowując tosty dla Hermiony oraz owsiankę dla
Ginny. Ruda nie wyspała się dobrze, bo raz po raz jej głowa miała zetknięcie ze
stołem. Była bardzo śpiąca, co chwile jej dialog przerywało długie ziewnięcie.
Dopiero, gdy do kuchni wparował półnagi Oliver dziewczyna jakby cudem orzeźwiła
się. No tak, widok jego dobrze zbudowanego ciała przyciągnęło uwagę „Etny”.
- Dzień dobry! –Powiedział donośnym głosem. - Niestety, moja
walizka jakimś dziwnym trafem zniknęła, a tam miałem ubrania. -Wytłumaczył,
widząc wzrok pani Weasley.
- Już, zaraz ci coś przyniosę. -Powiedziała gospodyni i
zniknęła na dębowych schodach.
- Owsianka? To da się jeść? –Spytał z niesmakiem,
przysiadając się do stołu.
- Uwierz, lepsze niż zupa z kota. -Warknęła Ginny. Nie
lubiła, gdy ktoś krytykował zdrowy styl odżywiania.
- To, że jestem metalem nie oznacza, że zjadam te worki na
kłaki. -Odpowiedział, widząc dziwne spojrzenie brązowowłosej.
- Może zakończmy tę dyskusję? -Zaproponowała Hermiona i
chyba reszta się zgodziła, bo nikt do końca śniadania się nie odezwał.
Dziewczyny pożegnały się z wszystkimi i wyszły na podwórko,
aby teleportować się wprost do Paryża. Hermiona cieszyła się, że odwiedzi
miasto, w którym niegdyś była. Niestety wiązało się z tym, że przypomni sobie
rodziców, a co za tym idzie - ich krwawą śmierć. Obie zdziwiły się, że czekał
na nich Oliver oraz, postrach Hogwartu - Severus Snape.
- A pan, co tutaj robi?! –Spytała wrednym tonem, Hermiona.
- Stoję. -Odpowiedział spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
- Widzę, ale…
- Jadę do Paryża. -Dokończył, czując, jakie zada pytanie.
- Po co?
- Po jajco! Nie powinno cię to obchodzić. -Skończył.
Po chwili dołączyły do nich Fleur, Luna, Lavender oraz Cho.
Ostatnia z nich została potraktowana złowrogim spojrzeniem pewnej ognistowłosej
niewiasty.
Nagle zjawił się Dumbledore, obdarzając ich ciepłym
uśmiechem.
- Czas ruszać w drogę. Dziewczęta, dalsze wskazówki
dostaniecie w domu Vilies, jeśli wiecie jest to…
- Dom Wili. -Dokończyła Hermiona, nie mogąc się powstrzymać.
- Właśnie. Teraz was tam teleportujemy. Ja wezmę pannę Chang
i Brown, ty Oliver weźmiesz Ginny i Fleur, a Severus pannę Granger. -Powiedział
radośnie.
Brązowowłosa chwyciła remie Mistrza Eliksirów, poczuła
charakterystyczne szarpnięcie w pępku i po chwili była już na miejscu. Jej
oczom ukazał się piękny zameczek. Wielka, stara fontanna była pokryta wonnymi
liliami, które otulały zmysły Hermiony. Wiele ostrych wieżyczek przecinało
błękitne niebo. Dziewczyna zachwycała się tym widokiem aż do chrząknięcia
pewnej kobiety. Ocknęła się i zobaczyła, że dziewczyny są już na miejscu. Orzechowo
oka spojrzała na istotę, która wybudziła
ją z transu ekscytacji tym pięknym miejscem. Kobieta miała jasne, prawie
białe włosy, które spływały falami na jej szczupłe ciało. Magiczne oczy, w
kolorze srebrnego morza, wpatrywały się w nowoprzybyłe dziewczyny.
- Witajcie! Fleur, przedstawisz mnie? –Spytała, uśmiechając
się promiennie.
- Ocziwiści ciociu. To jest Lavender, Ginny, Cho, Luna i
Hermiona. Dziewczyny to jest moi cioci, Evolet. –Zaszczebiotała Fleur, nadal
krzywdząc angielski.
- Zapraszam, wejdźcie do środka. -Wskazała ręką wielkie,
mosiężne drzwi. Tkwiły na nich wyżłobione runy, którym Hermiona nie zdążyła się
dokładnie przyjrzeć.
Weszły do obszernego holu. Ujrzały wiele dziewczyn, różnych
narodowości, wszystkie były bardzo piękne. Nie mogły długo obserwować ich,
ponieważ za moment znalazły się w dużym pomieszczeniu ze ścianami luster i
stolikami, wyposażonymi w przeróżne rzeczy do pielęgnacji ciała i włosów.
- Znajdujecie się w domu Wili, od setek lat jest to
schronienie dla naszej rasy. Nasz klan żyje w przyjaźni z Dumbledorem, dlatego
postanowiłam pomóc wam w tej misji. Po pierwsze musicie przekonać pewnych ludzi
do przejścia na waszą stronę. Zaczniemy od metamorfozy. –Powiedziała kobieta.
Ginny dopiero teraz zauważyła, że nie ma Olivera, ani
Snape’a, ani Dumbledore’a.
- Gdzie pozostali? -Spytała, rozglądając się dokładniej.
- Och, mężczyznom nie wolno przekroczyć progu Vilies, to
grozi śmiercią. -Uśmiechnęła się, przypominając sobie próby nieszczęśliwych
kochanków. - Musicie wyglądem odpowiadać swoim eeem… przyszłym partnerom? -Dziewczyny
zrobiły dziwne miny. - Hmmm… nie tak to miało zabrzmieć, no, ale nie ważne, do
roboty! -Wypowiadając to, do pomieszczenia wpadło kilka dziewcząt. Hermiona
dostała stanowisko, a przemieniać miała ją Evolet.
- Zobaczmy, co tutaj mamy… -Mruknęła dokładnie obserwując
Hermionę.
- Nie ma się czym zachwycać, nie jestem tak ładna jak ty. -Stwierdziła
brązowowłosa.
- To nasze przekleństwo, dałabym wszystko, aby nie być sobą.
- Dlaczego?! –Spytała Hermiona, sama chciałaby być tak
piękna jak ta Wila.
- Bo stuprocentowe Wile nie potrafią kochać, nie wiemy czym
jest miłość, przyjaźń, po prostu nie czujemy.
Brązowowłosa posmutniała. To było przykre. Nie dałaby sobie
rady bez przyjaźni, miłości, dobra. Evolet jeszcze chwile przyglądała się
Gryfonce, po czym przemówiła:
- Masz piękne rysy twarzy. -Stwierdziła, unosząc lekko głowę
Hermiony. Dziewczyna spojrzała w lustro, jednak nie dostrzegła tego, co mówiła
jej Wila. - Do tego te oczy. Jesteś naprawdę śliczna, jednak chciałabym zmienić
włosy. Chciałabyś, aby były proste?
- Marze o tym, jednak wszystkie próby skończyły się fiaskiem.
-Powiedziała, zrezygnowana, patrząc groźnie na swoje loki, które sterczały w
cztery strony świata.
- Mam na to radę. -Delacour posadziła ją na krześle przed
lustrem. Granger ujrzała Ginny, którą zajmowała się jakaś szatynka, dyskutowały
o czymś.
Hermiona przeszła kilkugodzinną terapię dla włosów. Evolet
zdziałała cuda. Jej włosy miały kolor czekolady, były proste, do tego miękkie i
lśniące. Dziewczyna przyglądała się sobie przez około godzinę, nie mogąc uwierzyć
w to, co się stało. Stała się piękna. Kilkukrotnie dziękowała pani domu.
Dziewczyny dostały pokój w jednej z wież. Wszystkie
zachwycały się fryzurą Hermiony. Również Ginny ślicznie wyglądała, jej twarz
nabrała śmietanowej barwy, a włosy lekko ścieniowało.
- Ciekawe kogo dostanę, ty masz szczęście, Krum bardzo cię
lubi. -Stwierdziła ruda, siadając koło brązowowłosej na parapecie.
- Ehh… pięknie tu, prawda? -Szepnęła, patrząc na wieczór za
oknem.
- Prawda.
- Widzieliście tego Olivera? Ciacho jak nic. -Powiedziała
Cho, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie wytrzymam z tą chińską… -Na usta Ginny cisnęło się
dużo przymiotników, ale dała sobie spokój.
- Um, Cho, z kim idziesz na spotkanie? -Spytała Hermiona, z
ciekawości.
- Wiem tylko, że interesuje się urodą azjatycką. -Powiedziała,
kładąc się na łóżku.
Dziewczyny wstały rano, zjadły śniadanie, potem do południa
przechadzały się po posiadłości. Nadszedł czas przygotowań. Dziś na spotkania
wychodziły Ginny i Hermiona. Brązowowłosa została delikatnie umalowana, Evolet
nie chciała, aby jej świeżość i naturalność zginęła pod warstwą pudru. Włożyła
czarną, marszczoną sukienkę, która sięgała jej do pół uda. Włosy zostały luźno
puszczone na ramiona. Do tego skromna biżuteria i dziewczyna była gotowa.
Hermiona zdusiła okrzyk, ujrzawszy Ginny. Dziewczyna była
zrobiona na jakąś czarną wdowę. Ruda miała wymalowane usta czarną szminką, do
tego suknia z dekoltem na plecach.
- Nic nie mów. -Powiedziała Ginny, chowając twarz w
dłoniach.
- Hermiona, szybko! Jesteś już spóźniona! -Powiedziała
Evolet i szarpnęła ją do wyjścia.
- Ginny! Trzymaj się!
Brązowowłosa wyszła za bramę i ponownie zdziwiła się, gdy
zobaczyła Mistrza Eliksirów, do tego w dresowej bluzie i jeansach.
- Co pan tu…
- Nie ma czasu, Granger. -Chwycił jej dłoń i zaraz znaleźli
się na paryskiej uliczce. - A teraz słuchaj…
Hermiona po metamorfozie.
Oliver <33 *.*
Ginny wystylizowana na spotkanie.
Evolet
Cześć! Ano, tak sobie wpadłam przez przypadek i mnie BARDZO zaciekawiło :) Ubóstwiam Sevmione, mój ulubiony parring. A twoje opowiadanie jest oryginalne, ten pomysł z wyjazdem do Paryża jest genialny :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, kurczę blade!
OdpowiedzUsuńDodaję cię do obserwowanych ;)
Pozdrawiam, życzę duuużo weny i zapraszam do siebie na bloga z miniaturkami:
http://always-said-snape.blogspot.com/
Jeny *.* Dziękuję za tak miłe słowa, to dla mnie naturalne paliwo : D Miło, że ktoś wg. czyta ;) Wdepnę na twojego bloga, uwielbiam miniaturki. ~ Alice
UsuńSuper blog <3
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdzial? Ja tu sie nie moge doczekac!!!
OdpowiedzUsuńHeej :) wpadłam na Twojego bloga dzisiaj, ale się wciągnęłam i czekam na następnego. nie będę upierdliwa, jestem dość cierpliwą osobą. bardzo mi się spodobał tekst, a w piosenkach jest jedna nuta, którą słucham nieprzerwanie od paru miesięcy <3 pozdrawiami i życzę Weny ;* ~Kamson88
OdpowiedzUsuńDziękuję Bardzo ;*
UsuńŚwietny rozdział <3.
OdpowiedzUsuńNie mogę wyobrazić sobie Snape'a w jeansach i bluzie... abstrakcja :D.
//Wkurzające cuś
Biedne Wile... kurczę, być takie piękne, a nie móc kochać. To przekleństwo... więc jednak nie są takie szczęśliwe. Bardzo oryginalny pomysł z tą wycieczka do Paryża. Super.. i do tego Snape w dresie...? Haha... cóż zapewne oryginalnie musiał wyglądać. Ciekawa jestem co takiego chce powiedzieć Granger
OdpowiedzUsuń