Jeśli będzie dużo komentarzy to rozdział 8 pojawi się szybciej : D
+ Jeśli chcesz być informowany/a o następnych rozdziałach lub chcesz pogadać to ->47803574 (gg)
~ Alice
- Nie ma czasu, Granger. -
Chwycił jej dłoń i zaraz znaleźli się na paryskiej uliczce. - A teraz słuchaj…
Hermiona stanęła jak wryta
i czekała na polecenie profesora Snape’a.
- Pójdziesz teraz do tego
Kruma i przekonasz go do przejścia na naszą stronę.- Powiedział powoli, aby
dziewczyna przyjęła to do wiadomości.
- A pan tu, po co?
- Po to, żeby ten
bułgarski gniot nic ci nie zrobił, będę siedział na tej ławeczce.- Wskazał
miejsce przed restauracją. Hermiona skinęła głową i ruszyła w stronę
restauracji.
Mistrz Eliksirów dopiero teraz zwrócił uwagę na jej wygląd.
- Wreszcie zrobiła coś z
włosami, chwała Merlinowi.- Powiedział do siebie i usiadł na ławce.
Wyglądał zupełnie jak
normalny, przeciętny mugol. Teraz mógł spokojnie widzieć Hermionę i Kruma przez
oszklone ściany restauracji La’Marine.
Hermiona weszła do
przytulnego wnętrza, wszyscy byli ubrani bardzo elegancko. Na środku lokalu był
olbrzymi parkiet, na którym tańczyło kilka par. Muzyka była nastrojowa i
spokojna. Jeden kelner podszedł do Hermiony, zabrał jej płaszcz i zaprosił
gestem ręki do stolika. Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu kolegi, jednak
jeszcze go nie było. Poczuła się źle, będzie musiała na pewno udawać jakieś
uczucia wobec Wiktora, nie chciała tego, poza tym nic do niego nie czuła. Wtedy
w Hogwarcie to było chwilowe, ulotne uczucie, tak bardzo chciała, aby zostali
przyjaciółmi. Spojrzała za okno, wzrokiem natrafiła na Mistrza Eliksirów,
uniósł brew w pytającym geście, Hermiona kiwnęła głową, dając znak, że wszystko
w porządku.
W tym momencie pojawił się
Krum. Obaj wytrzeszczyli na siebie oczy. Chłopak był dobrze zbudowanym
mężczyzną, jego twarz nabrała ostrych rys.
- Cze-Cześć.- Wydukała.
- Witaj Hermiona-nina.
Dziewczyna zaśmiała się
wesoło, poczuła się tak jak kiedyś. Ciepło wypełniło ją całą, miała wielką
nadzieję, że zostaną przyjaciółmi razem z Wiktorem. Pochylił się nad nią i
pocałował w policzek. Hermiona zarumieniła się. Chłopak usiadł naprzeciwko
niej.
- Pięknie wyglądasz, no
opowiadaj, co u ciebie.- Zaczął. Dziewczyna opowiedziała mu krótko o swoich
przygodach, pomijając śmierć rodziców, potem delikatnie zeszła na sprawy
Zakonu.
- Potem o tym porozmawiamy, zatańczysz? – Spytał, uśmiechając się.
***
Ginny wyszła na zewnątrz budynku. Była zażenowana sytuacją, w której się
znalazła. Zrobili z niej jakąś satanistkę! Stała się dziwadłem! Już ona da
popalić temu Dumbledore’owi, ciekawe jak on czułby się przyodziany w czarną,
długą suknie, z włosami sterczącymi na wszystkie strony świata i ustami koloru
nocy.
- Co za idiota! – Powiedziała, idąc alejką.
- To do mnie?- Spytał chłopak, wychylając się zza drzewa.
Ginny aż podskoczyła. Spojrzała na Olivera z niesmakiem.
- Może tak, może nie.- Odpowiedziała, składając ręce na piersi.
- Wyglądasz…inaczej.- Stwierdził po chwili, a na jego ustach pojawił się
drwiący uśmieszek.- Jak prawdziwa Gotka. Ruda poczerwieniała ze złości.
- Świetnie. Może powiesz mi, co tu robisz?
- Będę pilnował, aby nie stała ci się krzywda.- Powiedział, podchodząc
bliżej.
- Nie jestem dzieckiem, sama potrafię o siebie zadbać.- Podniosła dumnie
brodę.
- Ciekawe czy wiesz, gdzie masz iść…
- No dobrze, dobrze, idźmy już, chcę to mieć za sobą.- Skończyła.
***
Hermiona i Wiktor wirowali na parkiecie, dziewczyna od czasu do czasu
zerkała w stronę Mistrza Eliksirów. W końcu mężczyzna pochylił się nad nią, aby
ją pocałować, dziewczyna w szoku odepchnęła go. Krum przybrał ostry wyraz
twarzy. W tym samym czasie wszystkie szyby zamieniły się w proszek, a do pomieszczenia
teleportowało się z pięciu Śmierciożerców. Hermiona nie czekając na nic rzuciła
się w stronę wyjścia. Pogubiła swoje szpilki, które utrudniały jej bieg.
Słyszała wrzaski ludzi. Na środku uliczki zatrzymała się nagle. Powinna wrócić,
walczyć, pomścić śmierć rodziców. Świat wirował jej w głowie, słowa obijały się
o kości czaszki.
- Uciekaj idiotko! Biegnij!- Usłyszała znajomy głos Severusa, który był
po Eliksirze Wielosokowym i natychmiast się ocknęła. Było jednak za późno,
jeden Śmierciożerca zaczął ją dusić. Nagle poczuła, że jednak uścisk słabnie, a
ciało opada na bruk.
- Szybciej! Chodź tutaj!- Powiedziała dziewczyna, wychylając się zza
budynku.
Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. To była jej dziewczyna
ze snów. To jej głos, jej twarz. Postać zniknęła za rogiem, brązowowłosa
pobiegła za nią.
- Chodź za mną…- szeptała śniona i zaraz znikała za kolejnym rogiem.
Potem była tylko głucha ciemność.
***
- Myślałam, że będzie gorzej.- Zaśmiała się, Ginny, wychodząc do
Olivera.
- Ciekawe jak radzi sobie Hermiona?
- Mam nadzieję, że dobrze się bawi.- Powiedziała ruda.
- Może masz ochotę gdzieś pójść?- Spytał Oliver.
- W tym stanie? Zobacz jak ja wyglądam!- Burknęła, oburzona. Naprawdę miała
ochotę gdzieś wyjść, ale nie, jako strach na wróble lub zombie.
- Zaufaj mi, będzie świetnie.- Wyciągnął ramię w jej stronę.
Za chwilę byli już przeteleportowani przed jakimś klubem nocnym. Zza
drzwi dobiegała metalowa muzyka.
- Co my tu robimy?- Spytała, marszcząc brwi. Po chwili weszli do środka
i uszy Ginny doznały szoku. Ciężka, metalowa muzyka rozbrzmiała w jej głowie.
Nie, tylko nie to! Oliver pociągnął ją bliżej sceny. Stawało się coraz głośniej.
Dziewczyna obserwowała dziwnie ubranych ludzi, wpasowała się w tłum.
- Jak ci się podoba?- Spytał, przekrzykując muzykę.
- Jest całkiem nieźle…- po chwili Ginewra rozluźniła się i całkiem
dobrze się bawiła.
***
Powieki przestawały ciążyć i Hermiona ujrzała sufit z ciemnego drewna.
Był już wieczór, dziewczyna zobaczyła ogniste języki na ścianie. Po drugiej
stronie był duży kominek, który ocieplał wnętrze. Podniosła się powoli do
pozycji siedzącej. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Granger dotknęła swojej
szyi, poczuła mocny ból. Wspomnienia powoli docierały do jej głowy, niosąc falę
bólu. Nie widziała gdzie jest, może w domu samego Lorda Voldemorta. Drzwi
skrzypnęły i do pomieszczenia wlała się smuga światła. Dziewczyna o miodowych,
falujących włosach weszła do pokoju, trzymając w dłoniach tacę z jedzeniem. Ta
sama, która śniła się brązowookiej od początku sierpnia.
- Pomyślałam, że zgłodniałaś.- Hermiona usłyszała jej melodyjny, lekko
chrapliwy głos. Nadal nie mogła powiedzieć ani słowa, może z szoku, a może z
bólu szyi.- Nic nie mów, jesteś tu bezpieczna, nie zrobię ci krzywdy.- Usiadła
na skraju łóżka.
- Jak się nazywasz?- Wychrypiała Hermiona, poczym chwyciła się za
gardło.
- Nic nie mów. Nazywam się Livian Foxly i jestem z Zakonem, wypij to.- Podsunęła
łyżeczkę do jej ust. Brązowooka połknęła płyn. Poczuła słodki smak miodu, który
oblewał jej gardło. – A teraz śpij, przyjdę rano.- Nakryła ją kołdrą.
Dziewczyna po ziołowym leku zasnęła momentalnie.
Jak myślisz? Dlaczego ich zamordowałem? Nie
masz nikogo. Jesteś naczyniem, do którego można wlać, co się chcę. Jesteś
niczym, Hermiono.
Gryfonka obudziła się z krzykiem. Twarz węża, którą zobaczyła w śnie
zdruzgotała ją. Jeśli on włamał się do jej umysłu? Może to jej wytwór
wyobraźni? Dziewczyna wstała z łóżka, wyjrzała za okno i zobaczyła
najprawdziwszy śnieg. Przecież było lato, ciepła końcówka lata. Usłyszała
pukanie do drzwi, po chwili weszła Livian.
Ps. Jeśli nie masz konta Google to nic, jest opcja dodania anonimowego komentarza i wtedy możesz się jakoś podpisywać ;) Pamiętaj, ze komentarz to szybciej dodany następny rozdział ;pp
Zajebiste :-). Czekam na nastepne :-)
OdpowiedzUsuńCześć:)
OdpowiedzUsuńNo no, co za akcja... fajnie, że wprowadzasz własne postacie. Podoba mi się. Śmierciożercy? TAK odrazu? Wow. Jak ja kocham Severusa <3 Czekam na następny i zapraszam do siebie:
http://always-said-snape.blogspot.com/
Dziękuję : D Severus pozostanie taki jak w książce, nie zamierzam robić z niego romantyka ;p
UsuńSnieg w lecie? to gdzie ona jest? rozdzial wspanialy :) do nastepnego
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award. Szczegóły u mnie: http://always-said-snape.blogspot.com/p/nominacje-otrzymaam-od-monika-monika-za.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Super rozdział :) Czekam na następny !!
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńA więc to była pułapka?! OMG... dobrze, że w porę tajemnicza osóbka ją uratowała. Czemu tak bardzo zależy im na Krumie? Przecież jedna osoba w te czy we wte w Zakonie nie robi różnicy. Hm... najwidoczniej Dumbi ma jakieś plany,, o których jeszcze nikomu nie powiedział. Super. Czytam dalej
OdpowiedzUsuń