Dziękuję mojej becie, za poprawienie masakrycznej ilości błędów. + zapraszam na jej fantastycznego bloga -> http://meopowiadanie.blogspot.com/
Kiedy trzeci rozdział ?
- Nie wiem, nie lubię systematyki, rozdziały będą się pojawiać co 2-3 dni, chciałabym, aby najpierw były poprawione, a moja beta też jest człowiekiem i musi odpoczywać. : ) Z całuskami, Alice.
-----
Hermiona wstała o piątej nad ranem. Cały dom jeszcze skąpany był w błogiej
ciszy. Poszła na palcach do łazienki, aby nie obudzić przyjaciółki, ruda miała
dopiero na dziesiątą, a brązowowłosa była umówiona za godzinę w skrzydle
szpitalnym. „Ciekawe jak będzie wyglądać moja praca” – pomyślała. Z tym pytaniem weszła pod prysznic i spłukała
się ciepłą wodą. Owinięta w ręcznik stanęła przed lustrem. Nałożyła na opuszki
palców krem i wcierała go lekko po suchej, bladej skórze. Niepewnie stanęła na
wagę, musiała doprowadzić się do porządku. Pani Weasley posądzała ją o
anoreksję. Wyświetliło się 39. Hermiona wciągnęła mocno powietrze. Zawsze
chciała zrzucić trochę kilo, ale to było stanowczo za dużo. Ubrała się w czarne
rurki i niebieską bluzkę, włosy związała w dużego kucyka. Weszła do pustej
kuchni, zaparzyła imbirową herbatę i usiadła przy stole. Miała jeszcze
dwadzieścia minut. Nie miała ochoty nic jeść, najczęściej zmuszała ją do tego
Molly. Stanęła w środku kominka, nabrała garść proszku i powiedziała wyraźnie
„Hogwart”. Wylądowała w gabinecie profesor McGonagall. Przywitała się, chwilę
porozmawiały i powędrowała do skrzydła szpitalnego.
- Dzień dobry Hermiono.- Powiedziała pielęgniarka, targając jakieś
skrzynki.
- Dzień dobry, może pomogę? – Zaproponowała.
- Nie, nie trzeba, to już ostatnia.- Odpowiedziała, dysząc z przemęczenia i
ocierając pot z czoła machnęła do niej, aby usiadła, na jednym z foteli, które
stały w jednym rogu sali. Hermiona posłusznie zajęła jeden z nich, a obok niej
usiadła pani Pomfrey.- Pewnie chciałabyś wiedzieć, co będziemy robić w wolnym czasie?
- Tak, jestem bardzo ciekawa.- Westchnęła Hermiona, zaczyna się nowy
rozdział w jej życiu. Zawsze myślała nad zostaniem magomedykiem, a teraz mogła
się szkolić pod okiem pani Pomfrey.
- Idzie wojna, nie można temu przeczyć, potrzeba nam uzdrowicieli, a ty
masz potencjał. Nie możemy tego zmarnować.
Dziewczyna uśmiechnęła się, co było rzadkością, jednak słowa Poppy Pomfrey
były bardzo krzepiące. Brązowowłosa dostała za zadanie sporządzić listę
potrzebnych składników. Poszła do spichlerza i zaczęła notować ewentualne braki
w zasobach. Szkolna pielęgniarka uzupełniała coś w papierach. Do skrzydła
szpitalnego weszła Luna. Blondynka miała smutną minę.
- Proszę pani, podczas, gdy chodziłam po Zakazanym Lesie spostrzegłam
rannego testrala i trzeba mu pomóc.- Mówiła błagalnym tonem.
- Widzisz moja droga, ja nie mam sposobności…
- Ja mogę to zrobić pani profesor.- Powiedziała głośno Hermiona, wychylając
się zza drzwi spichlerza.- Widziałam śmierć.- Dodała, spostrzegając pytającą
minę pielęgniarki.
- No dobrze, w takim razie weź, co jest ci potrzebne i idź.
Hermiona spakowała kilka przydatnych rzeczy i wyszła razem z blondynką.
Idąc przez błonia, zaczęły rozmawiać.
- Jaką śmierć widziałaś?- Spytała niebieskooka.
- Syriusz.- Odpowiedziała, nie musiała mówić nic więcej.
- To tutaj.- Wskazała, dosłownie wszędzie była krew. Przy ogromnym dębie
leżał chudy testral, jego szkieletowate ciało mocno oblepiała czarna skóra.
Stworzenia te miały błonkowate skrzydła i głowę smoka. Oczy hipnotyzowały swoją
bielą i brakiem źrenic, a długi ogon dodawał im elegancji. Hermiona przykucnęła
przy zwierzęciu i dokładnie obejrzała wielką ranę na szyi.
- Co mu się mogło stać? – Spytała jakby samą siebie. Luna usiadła na mokrej
ziemi i zaczęła głaskać testrala.
- Prawdopodobnie jakiś hipogryf, one wzajemnie się nienawidzą.- Szepnęła
Pomyluna. Brązowowłosa wyjęła eliksir odkażający i zaaplikowała na ranę. Następnie
rzuciła zaklęcie znieczulające i zaczęła zszywać ranę. Blondynka uspokajała
testrala, gładząc go po czarnej grzywie.
- Gotowe.- Powiedziała Hermiona.- Mogłabym wziąć kilka włosów z ogona? Są
bardzo cennym składnikiem do eliksiru uzdrowienia i bardzo będą nam potrzebne,
do wytworzenia nowych eliksirów.
- Myślę, że na pewno nie będzie mieć nic przeciwko. Wiesz, Zakon będzie
miał nowego członka, ten ktoś ma mi pomagać.- Westchnęła i wyciągnęła kawał
mięsa. Zwierzę natychmiast pochwyciło zdobycz i zjadło ze smakiem. Luna
uśmiechnęła się.
- Właściwie to, jakie zadanie dostałaś? – Spytała zaciekawiona.
- Mam zdobywać zaufanie zwierząt i różnych istot.- Odpowiedziała radosnym
głosem.
Hermiona rzuciła na siebie zaklęcie czyszczące, ponieważ miała całe ręce we
krwi. Na koniec ucięła kilka testralowych włosów i pożegnała się z Luną.
Otworzyła drzwi skrzydła szpitalnego i zastała tam profesora Snape’a
kłócącego się z panią Pomfrey.
- Ty durniu, gdyby nie ja to, ta twoja pikawa dawno by nie rozprowadzała
tego jadu po twoim ciele! – Krzyczała pielęgniarka.
- Zamknij się ty stara wariatko, zachowujesz się jak Trelawney! Powiedziałem,
że nie i już.- Warknął, Snape. Hermiona nigdy nie widziała go w takim stanie.
Był wściekły, cholernie wściekły.
- Chyba jesteś mi winien przysługę? Tyle razy stawiałam cię na nogi, że
chyba możesz dla mnie to zrobić? – Spytała poważnym tonem.
Hermiona odchrząknęła, żeby dać znak, iż nie są już sami. Mistrz eliksirów
zmierzył ją piorunującym spojrzeniem.
- Zastanowię się Pomfrey, a ty, Granger masz dzisiaj oklumencję.- Powiedział
i wyszedł. Dziewczyna stała z otwartymi ustami, była lekko zdziwiona.
~*~
Zjawiła się w Norze na obiad, musiała przyznać, że trochę zgłodniała, a
poza tym nie wie ile ma siedzieć ze Snape’em, więc lepiej najeść się na zapas.
Pani Weasley właśnie nakryła do stołu. Ginny siedziała rozpromieniona przy
stole. Hermiona szybko podeszła do rudej.
- Jak było? – Spytała brązowooka.
- Uczyłam się na razie samej teorii, wiesz chyba będę lisem.- Odpowiedziała
zadowolona z siebie.
- Dlaczego lis? To symbol fałszywości i przebiegłości.- Powiedziała
brązowowłosa.
- Nie, Hermiono, nie o to chodzi, animag przybiera postać podobną do
wyglądu, nie przejmuje cech zwierzęcia.- Ginewra nałożyła sobie paszteciki.
Granger poszła w jej ślady i zaraz na jej talerzu było pyszne jedzenie. Po
posiłku Harry, Ron i Hermiona przygotowali się na lekcję Oklumencji. Dziewczyna
weszła do kominka, jako pierwsza i za chwilę czekała na chłopców w korytarzu
Hogwartu. Ron naburmuszony ciągle narzekał, że muszą uczyć się tej Oklumencji i
na brak meczów Quidditcha.
- Ron, czy ty jesteś aż tak bardzo egoistyczny?!- Oburzyła się Hermiona.-
Jest wojna, a ty myślisz tylko o rozrywkach.- Dopowiedziała po chwili.
- Chętnie bym coś zrobił, tylko nie dostałem żadnego zadania! – Krzyknął.
- Nie wydzieraj się i rusz mózgiem! Myślisz, że dlaczego Dumbledore nie dał
ci misji? To bardzo proste, domyśl się.- Prychnęła.
- No dalej Miona, powiedz, wymądrz się, od dawna tego nie robiłaś, widzę,
że aż cię rozsadza.- Powiedział do dziewczyny. Harry słuchał tego w ciszy,
szykowała się kolejna kłótnia.
- Jesteś za mało dojrzały na jakiekolwiek zadanie Ron, taka jest prawda.- Odpowiedziała
spokojnym tonem, nie miała zamiaru podnosić głosu.
- Ja jestem bardzo dojrzały.- Burknął Ron, gdy doszli do wielkich, dębowych
drzwi gabinetu profesora Snape’a.
Harry zapukał trzy razy. Cisza. Ponowił próbę i dało się słyszeć głośne „wejść”.
Hermiona weszła, jako pierwsza do gabinetu. Podłoga była zrobiona z pięknie
zdobionego marmuru, ściany pokrywała ciemnozielona farba, a wszystkie meble
były czarne. Dziewczyna czuła się jak w dormitorium Ślizgonów. Mimo, iż kominek
się palił, to i tak nie dawał za dużo ciepła by ogrzać całą salę.
- Wrota do piekieł.- Pisnął Ron, wchodząc do pomieszczenia. Na środku
sali stał profesor, uśmiechając się cynicznie. Świeże mięsko do dręczenia. „Trzy
Gryfoniątka, zapowiada się ciekawy wieczór.” – pomyślał zacierając powoli ręce.
Szybka jesteś, fabuła - w porządku jak najbardziej podoba mi się jej bieg, ale co do stylistyki i ortografii jest trochę gorzej. Nie są to rażące błędy, ale widać że nie masz Bety . Życzę Ci jej owocnych poszukiwań :)
OdpowiedzUsuńCiekawość mnie zżera jaką przysługę chce wymusić Pani Pomfrey na naszym kochanym Mistrzu Eliksirów.
Pozdrawiam i życzę weny
Rose97
Sama fabuła jest w porządku :] Jak na razie zaciekawiłaś mnie i wyczekuję następnego rozdziału. Koniecznie znajdź betę. Trzymam kciuki i życzę owocnego pisania. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńRebel999
Muszę przyznać, że fabuła dość wciągająca. Chcesz to mogę Ci pomóc z rozdziałami, jako beta. Gdyby coś pisz na maila plamka23@op.pl, albo PW tutaj (jeśli masz konto; możesz tam zobaczyć także jaki ja mam styl pisania etc) http://www.fanfiction.net/~annormal
OdpowiedzUsuńHahha, jaka obraza majestatu. Ron zły, Hermiona się wymądrza, Harry milczy, Snape wściekły. Suuuuper <3
OdpowiedzUsuńNie no doskonałe ! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze piszesz, nie skupiasz się tylko na Sevim i Herm, ta akcja z testralem była bardzo fajna. Kiedy Herm powiedziała o Syriusz to dosłownie przed moimi oczami pojawiła się ta scena i to jak Harry krzyczy, do tego ta muzyka...sama pewnie wiesz co spływało po moich policzkach :c
No, ale na końcówce rozbawiło mnie to „Trzy Gryfoniątka, zapowiada się ciekawy wieczór."
Hahahaha :D Jak ja kocham takiego Snape'a ! :D
Dobrze, że ty nie zmieniasz go w swoim opowiadaniu na jakiegoś uczuciowego ślamazary ! :D
Kocham to opowiadanie i zabieram się za następny rozdział ;))
/ Madeline Black
Powinnaś znaleźć sobie lepszą betę, bo nadal jest sporo błędów (interpunkcyjnych, językowych). Fabuła niezła, choć mało oryginalna, ale życzę powodzenia. :)
OdpowiedzUsuńFabuła jest świetna, bardzo wciąga. Podoba mi się bardzo, że nie zmieniasz charakteru i zachowań postaci postaci :). Akcja z teasrelem była bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńTe kłótnie Pommony z Severusem są nieocenione. On myśli, że ma rację, ona myśli, że ma rację i nie mogą dojść do żadnego konsensusu. Haha... jestem za Snapem ( jakże by inaczej ;-) )
OdpowiedzUsuń